Pan A.

Rozmowy z Panem A. są różne. Czasem nie potrafię się skupić, czasem się uśmiecham, czasem jestem znudzona. Pan A słucha z zaangażowaniem, ale czasem zdarza mu się patrzeć przez okno, bądź na nieistniejący element w przestrzeni. Na niektóre rozmowy czekam, aż się zaczną, innym razem czekam - aż się skończą. 
Rozmawiamy-gramy. Chociaż pewnie teraz by mnie poprawił - to ja gram. Taka gra w "blisko/daleko", gra "prawda/domyśl się", gra "nie pytaj= nie pytaj/nie pytaj=pytaj", gra "nieważne=ważne" gra "śniło mi się...". Mam ich cały pakiet. Ciągle testuję. 

Czasem po pogawędkach jestem świerkającym skowronkiem, a czasem zgniecionym, poszarpanym strzępkiem materiału.

Czasem widzę w tym sens, efekty napędzają mnie do kontynuacji, a czasem robię kilkadziesiąt kroków w tył, i zastanawiam się co ja w ogóle mówię. Jakim prawem czuję w ten sposób, bądź nie czuję w ogóle. 

Pan A. wysnuwa zazwyczaj trafne wnioski. Imponuje mi z jaką łatwością dobiera słowa. 
Ciesze się, że nie jest typem głaszczącym po głowie, że czasem uśmiecha się z ironią. 
Jakoś łatwiej to strawić. 

Nigdy nie sądziłam, że bliskość może być tak trudna. Że mówienie może być tak trudne. W zasadzie okazało się, że ja nie potrafię mówić. 
Cóż. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dryfuję nad przepaścią

Odeszła

Świadomość i akceptacja